Konsekwentnie wskazuje się potrzebę dalszych badań genetycznych i anatomicznych. Tylko niektóre z piranii, rekrutujących się zwłaszcza z rodzajów Pygocentrus i Serrasalmus, czyli tzw. piranie właściwe, można uznać za realnie niebezpieczne dla człowieka – słyną one z drapieżności i ataków grupowych na upatrzoną ofiarę. Inne są oportunistami pokarmowymi, pełniącymi w biotopie naturalnym funkcje sanitarne, a jeszcze inne – wyspecjalizowanymi roślinożercami. Popularne piranie paku przystosowały się do rozłupywania twardych łupin tropikalnych owoców i nasion. Z kolei Catoprion mento zaliczany jest do lepidofagów odżywiających się płetwami i łuskami innych ryb. Piranie z reguły opiekują się swoim potomstwem – podobnie jak duże pielęgnice amerykańskie.
W hollywoodzkich filmach klasy C zmutowane i żądne krwi ryby atakują Bogu ducha winnych turystów i śmiałków, którzy mieli czelność zapuścić się do amazońskiego matecznika. Twórcy tego typy horrorów średnio przejmują się realiami i logiką, ale w jednym mają rację: ryby muszą być zmutowane, bo nawet mająca szczególnie złą sławę pirania czerwona (Pygocentrus nattereri) należy do ryb zaskakująco bojaźliwych. Odważna staje się dopiero w grupie kilkunastu czy kilkudziesięciu osobników, i to zazwyczaj wtedy, kiedy nagły, lecz niewyjaśniony do końca impuls przeszywa stado. A jednak mój znajomy, czyszcząc akwarium zajmowane przez piranie, nigdy nie może się nadziwić: oto podczas odmulania przerażone ryby usiłują uciec lub stać się niewidocznymi. Przywierają w popłochu do dna i kładą się bokiem na piasku.
Potrzeba strachu w społeczeństwie jest wszakże wielka. Sensacyjne doniesienia o dalekim od macierzystego biotopu areale występowania piranii i miejscach, w których z powodzeniem można na nie „zapolować”, co rusz obiegają świat, elektryzując środowiska ichtiologów, wędkarzy i akwarystów. Jakież było zdziwienie, kiedy w 1977 roku odkryto w stawie opuszczonego parku rozrywki na obszarze Miami stadko Serrasalmus rhombeus. Ichtiolodzy bili na alarm: ryby wpuszczone najprawdopodobniej przez skrajnie nieodpowiedzialnego akwarystę przezimowały na Florydzie. Aby daleko nie szukać – nasi bracia Czesi potwierdzili złowienie piranii w Odrze w okolicach Ostrawy już w 1998 roku. Ostatecznie nic dziwnego, że pirania (jako piraňa) figuruje obecnie w wykazach i atlasach zwierząt występujących w Republice Czeskiej. Sądząc zaś po dziennikarskich enuncjacjach, opowieściach licznych świadków i zapierających dech w piersiach przygodach wędkarzy („Panie, taaaaka ryba!!!”), Polska jest dzisiaj krajem, w którym piranię wcale nierzadko udaje się złowić na wędkę, stosując mało wyrafinowane przynęty (żywca i czerwonego robaka). I tak w 2006 roku media doniosły, że w jeziorze Wonieść pewien wędkarz złowił trzydziestocentymetrową piranię na czerwonego robaka. W ciągu półtora roku był to czwarty zgłoszony i oficjalnie odnotowany przez Polski Związek Wędkarski przypadek złowienia piranii w Wielkopolsce. Niedługo potem schwytano podobną sztukę w pobliżu jednego z tamtejszych kąpielisk. Wprawdzie Warta to nie rzeka Paragwaj, a Odra to nie Orinoko, zaś z Wisły żadna tam Amazonka, ale od sześciu lat liczba przypadków oficjalnych, jawnych i niejawnych w całej Polsce znacznie wzrosła... Ichtiolodzy i rybacy ostrzegają: bezmyślne wpuszczanie do polskich akwenów drapieżców i wszystkożerców z Amazonii to pogwałcenie zasad zdrowego rozsądku, brak wyobraźni cechujący akwarystów, którzy niegodni są tego miana, zaś przede wszystkim jest to łamanie prawa, czyli przekraczanie ustawy o ochronie gatunków rodzimych. Piranie są bowiem w większości rybami odpornymi i stosunkowo łatwo adaptują się i aklimatyzują w nowych typach wód. Mniej więcej w latach 60. i 70. ubiegłego stulecia ryby te zaczęły się pojawiać w domach hobbystów amerykańskich. Z kolei pierwsze udane rozmnożenie piranii czerwonej w Polsce odnotowano w Poznaniu i Wrocławiu pod koniec lat 80.
Pygocentrus nattereri (Kner, 1858) – pirania czerwona, pirania Natterera
Zwierzę-symbol. Ryba emblematyczna dla rodziny Serrasalmidaei podrodziny Serrasalminae, odpowiedzialna za reputację całej grupy.Nie da się ukryć, że pirania czerwona ma wygląd urodzonej morderczyni. Z wiecznie wystającą, jakby wydętą i nabrzmiałą żuchwą oraz złowieszczo unieruchomioną górną szczęką musi budzić popłoch. Co więcej, jej paszcza odkrywa imponujący garnitur zębów, jakby stworzonych do tego, by błyskawicznie rozrywać twardą skórę i wgryzać się w miękkie tkanki ofiar. Niebywale ostre, twarde i stożkowate zęby zostawiają potem charakterystyczne, relatywnie duże i zawsze broczące krwią ubytki w ciele. Pirania czerwona może osiągnąć maksymalnie (licząc od czubka pyska do końca ogona) 50 cm długości. Ale ma to miejsce tylko w naturalnym biotopie. W akwariach największe sztuki miewają zwykle ok. 28-33 cm długości. Masa ciała najcięższego opisanego dotychczas osobnika wynosiła 3850 g.
Matecznikiem gatunku jest południowoamerykańska królowa rzek, czyli Amazonka wraz z dopływami. Ryba ta spotykana jest również w ciekach wodnych północno-wschodniej Brazylii; występuje w dorzeczu Parany, Paragwaju i Essequibo. Jak każdy drapieżca, P. nattereri ma niewiarygodnie wyczulone zmysły. Podniecająco działa na niego zwłaszcza krew rozprzestrzeniająca się w toni wodnej, nawet jeśli podana jest w dużym rozcieńczeniu. Aromat tej substancji powoduje, że pirania czerwona, którą wzięlibyśmy dotąd za leniwe i ospałe zwierzę, przebywające w dolnych partiach zbiornika, momentalnie przedzierzga się w krwiożerczą bestię. Odbiegający od normy ruch w wodzie – czy będzie to zaplątana i nienaturalnie trzepocząca się wśród roślin przedstawicielka własnego gatunku, czy wpadający do rzeki ptak, czy wreszcie płynący i zachłystujący się wodą człowiek – może stymulować podobne zachowania.
Miejscowi Indianie utrzymują, że tylko otwarta rana, z której sączy się limfa i krew, skłonna jest pobudzić piranie do ataku. Inni tuż przed kąpielą lub pracą w rzece namaszczają sobie ciało wyciągiem z niektórych ziół tropikalnych. Opisano również plemiona z interioru amazońskiego, których oczyszczające obrzędy żałobne sprowadzają się do zanurzania zwłok zmarłego w wodzie „gotującej się” od piranii. Błyskawicznie ogołocone do samego szkieletu szczątki są potem przez autochtonów grzebane w ziemi. Nieraz ryba ta uznawana jest za szkodnika, gdyż wyjada z sieci inne, bardziej cenione gatunki.
Miłośnicy gatunku stosują niekiedy rozwiązanie na pierwszy rzut oka karkołomne. Otóż wespół ze stadem dorosłych piranii w jednym zbiorniku trzymają kilkadziesiąt/kilkaset neonów Innesa (Paracheirodon innesi). Jak to możliwe, że barwne kąsaczokształtne nie są atakowane? Dawna teoria, powielana w poradnikach akwarystycznych, sugerowała, że światło odbijane przez fluorescencyjne rybki powoduje strach drapieżników. Obecnie przyjmuje się raczej, że neony są „niezauważane” przez P. nattereri, gdyż stanowią nazbyt mikrą przekąskę. Na podobnej zasadzie w zbiornikach Palmiarni Poznańskiej współżyją z piraniami dużo przecież od neonów większe ameki wspaniałe (Ameca splendens).
Agresywne reakcje mogą natomiast zachodzić wewnątrz grupy gatunkowej. Wygłodzone piranie potrafią skakać sobie do oczu (dosłownie), atakując nie tylko najsłabszą sztukę, ale podgryzając siebie wzajemnie. Szczególnie narażone na ataki są wystające fragmenty ciała: płetwy, grzbiet i część brzuszna. Zdarza się również, że podczas karmienia, w amoku chwytania zdobyczy, odgryzieniu ulegają wargi i fragmenty pysków. Na szczęście szybko, jeśli tylko nie zapomnimy o obfitym i regularnym karmieniu, następuje rekonstrukcja ubytków: wyżarte miejsca się zabliźniają; pozostaje jednak ślad, czyli, mówiąc żartem, pole do popisu dla chirurga plastycznego. Do stadka zadomowionych piranii nie wolno oczywiście dokwaterowywać kolejnych, nieco mniejszych gabarytowo osobników, gdyż czeka je marny los. Osobiście znam też przypadek podchmielonego sąsiada, który zapragnął zaimponować gościom podczas suto zakrapianego przyjęcia. Zadufany w sobie, zapominając o jakiejkolwiek ostrożności, zamachał nad taflą z przegłodzonym stadkiem P. nattereri krwistym kawałkiem mięsa... Jedna z podnieconych ryb wyskoczyła wtedy ponad powierzchnię wody, odgryzając mu skórę i tkankę mięśniową na dłoni. Sąsiad nie grzeszył rozwagą. Ale przy okazji dowiódł, że okaleczenia zadane przez piranie należą do ran szczególnie trudno gojących się. Podczas karmienia oraz wszelkich prac porządkowych i konserwacyjnych należy pamiętać o podstawowych zasadach bezpieczeństwa. Niektórzy wzuwają specjalne druciane rękawiczki, chroniące dłoń wraz z przedramieniem. Inni do uprzednio podkarmionych ryb podchodzą ze spokojem, ale bacznie obserwują sytuację w zbiorniku. Zasadniczo bowiem piranie są zaskakująco lękliwe. Trwożliwie czy wręcz z przerażeniem reagują na zdjęcie pokrywy nad akwarium czy nagłe doświetlenie zbiornika. Podczas odmulania potrafią kłaść się pokotem na piasku lub chować w najciemniejszym kącie.
Trzymana w pojedynkę i za towarzystwo mająca jedynie duże ryby pielęgnicowate, pirania jawi się jako zwierzę potulne i niegroźne. Ale w takiej konfiguracji – jako „singielka” – ani nie chowa się najlepiej, ani nie można zaobserwować charakterystycznych dla niej naturalnych zachowań. P. nattereri to bowiem typowa ryba stadna, wiodąca w ciekach wodnych Amazonii żywot ławicowy. W warunkach domowych należy ten fakt uszanować i nie tylko zapewnić gatunkowi odpowiednią przestrzeń życiową (za najmniejszą dopuszczalną pojemność zbiornika uznaje się obecnie 500 l, a jego długość minimalna nie powinna być mniejsza niż dwa metry), ale i zagwarantować chów w grupie złożonej przynajmniej z sześciu-ośmiu osobników. Oczywiście prawdziwe i oryginalne piękno piranie czerwone ukazują dopiero w stadzie składającym się z kilkunastu/kilkudziesięciu przedstawicielek własnego gatunku, pływając w akwariach stanowiących ozdobę holi hotelowych, centrów handlowych czy urządzonych z wdziękiem dużych salonów w domach mieszkalnych. Zbiorniki takie, liczące po kilka tysięcy litrów objętości, pozwalają nie tylko prawidłowo zaaranżować wnętrze i zadbać o właściwe parametry wody, a potem utrzymywać całość na stałym i odpowiednim dla hodowli poziomie, ale i uzyskać efekt zgodny z nowoczesnymi trendami lifestyle’owymi i zasadami postindustrialnego designu.
Najodpowiedniejsza dla ryb jest woda czysta i klarowna, pozbawiona osadów i zawiesin – dobrze natleniona i wydajnie przefiltrowana. Naddana filtracja – w postaci dwóch wielkich filtrów kanistrowych, a nie jednego, ledwie wydolnego – jest nie tylko wskazana, ale wręcz nieodzowna. Słusznie przyjmuje się, że wszystkie piraniowate to ryby szczególnie brudzące – nie tylko jedzą niechlujnie, ale mają obfitą przemianę materii. W krótkim czasie mogą więc przyczynić się do znacznego pogorszenia jakości wody. A prawidłowy rozwój i wybarwienie zapewni naszym podopiecznym ciecz o minimalnym stężeniu azotanów, o odczynie lekko kwaśnym i miękka – od 6 do 10°dH. Możliwe jest jednak przetrzymywanie piranii czerwonych, poza okresem tarła i rozrodu, w wodzie dużo twardszej, dochodzącej nawet do 20° twardości ogólnej. Odczyn pH wody winno się monitorować i utrzymywać w granicach 5,5-7,5. Wreszcie temperatura wody powinna oscylować w przedziale 23-27°C.
W roli podłoża sprawdzi się zarówno piasek, jak i żwir o stosunkowo drobnej frakcji ziaren, które muszą być pozbawione ostrych krawędzi. Zbiornik powinien zostać tak urządzony, by obfitował w kryjówki z korzeni, konarów i gałęzi, i żeby w jego kątach, a także wzdłuż tylnej ściany akwarium rozrastały się w kępach mocne i wytrzymałe rośliny. Doskonale sprawdzą się nurzańce, bakopy, kryptokoryny czy krynie tajlandzkie. Światło winno być umiarkowane i rozproszone – nadmierne oświetlenie zwiększy stres naszych podopiecznych i wzmoże jeszcze ich przyrodzoną płochliwość.
Akurat to, że pirania czerwona jest zadeklarowanym mięsożercą, wie każdy. Nie każdy podejrzewa jednak, że w akwarium ryby te skarmiać można zarówno pokarmem żywym, jak i mrożonym (doprowadzonym wszakże do temperatury pokojowej). Całe ryby i duże filety, a od czasu do czasu kurczaki, konina i wołowina – to pokarm właściwy. Zdarza się przecież, że czatujące w rzekach Ameryki Południowej piranie stanowią zagrożenie dla schodzących do wodopoju zwierząt hodowlanych, a także dzikich tapirów czy jeleni. Sytuacja taka ma miejsce zwłaszcza podczas suszy, kiedy wygłodzone ryby zostają na płytkich rozlewiskach odcięte od głównego nurtu rzeki. Najlepszym pokarmem dla młodych jest oczywiście mięso rybie. Od czasu do czasu można podać kryla, krewetki, małże, rosówki i dendrobenę (dżdżownice kalifornijskie). Jako suplementacja diety sprawdza się wysokoproteinowa karma w granulacie (co sam wypróbowałem), do której należy wszakże piranie przyzwyczaić.
Dojrzałość płciową piranie czerwone osiągają w akwarium już po przekroczeniu 16-17 cm długości i są najczęściej rozmnażanymi w niewoli przedstawicielkami rodziny Serrasalmidae. Zbiornik tarliskowy nie może być ciasny, najlepsze efekty uzyskuje się zresztą, kiedy para dobierze się samorzutnie w akwarium macierzystym pośród większej gromady ryb. Obrany przez samca i samicę rewir lęgowy jest od razu zaciekle broniony. Warto wtedy nieco przyciemnić akwarium, a wodę intensywnie natleniać. Samiec wykopuje dołek w piasku, a samica składa do kilku tysięcy ziaren ikry, z której po dwóch-trzech dobach wylęgają się larwy. Karmiony kilka razy dziennie zooplanktonem narybek rośnie dość szybko, lecz nierównomiernie. Początkowo samiec opiekuje się potomstwem. Jednak akty kanibalizmu wśród „przedszkolaków” – jeśli w porę nie będziemy ich rozdzielać podług wzrostu – wydają się nieuniknione.
Pygocentrus piraya (Cuvier, 1819)
Ta interesująca i ciekawie prezentująca się w akwariach pirania uchodzi według niektórych źródeł za najbardziej niebezpieczną przedstawicielkę rodziny Serrasalmidae. Niektórzy naukowcy widzą w tej penetrującej wszystkie partie wody rybie również najsilniejszą spośród piranii świata. Umięśniona głowa z wysokim czołem i mocne szczęki od razu zdradzają przystosowanie i specjalizację pokarmową – żuchwa zwierzęcia jest gruba i wystająca. Zęby są wyjątkowo szerokie i ostre. Zdrowa ryba bez problemu byłaby w stanie odgryźć palec u nogi lub ręki człowieka. Owa „bestia” jest jednak piękna. Zjawiskowo prezentuje się zwłaszcza jej brzuszna żółtopomarańczowa lub ogniście czerwona część ciała, która w konfrontacji z ciemniejszym, srebrno-czarnym grzbietem o jaśniejszych cętkach, zapiera dech w piersiach każdego estety, poszukującego niebanalnych rozwiązań kolorystycznych. I gdyby ktoś zorganizował wybory „Miss Piranha World” – ja na ten takson oddałbym swój głos.
P. piraya osiąga w niewoli maksymalnie ok. 35 cm długości, aczkolwiek w naturze obserwowano osobniki mierzące aż 50 cm, co z kolei sugerowałoby umieszczenie gatunku na szczycie listy największych piranii właściwych. Najcięższe oficjalnie zważone egzemplarze miały masę przekraczającą 3 kg (dokładnie: 3175 g). Pierwsza nazwa angielska, Gold Piranha, odnosi się do walorów ryby, druga – San Francisco Piranha – wskazuje na podstawowe miejsce występowania gatunku, które ograniczone jest w Ameryce Południowej przede wszystkim do Rio São Francisco wraz z dopływami. Na obszarze języka angielskiego można zetknąć się też z nazwą potoczną Piraya Piranha, jak również chwytliwym marketingowo określeniem Man Eating Piranha, zupełnie już niepozostawiającym wolnego miejsca dla wyobraźni. Z kolei powszechnie obowiązująca łacińska nazwa naukowa, odnosząca się do całego rodzaju Pygocentrus, ma źródłosłów w grece, gdzie pyge oznacza „zad”, natomiast kentron – „żądło”.
Nominalnie jest ona zadeklarowanym mięsożercą. Oprócz ryb, Man Eating Piranha zjada również duże owady i niemal wszystko to, co znajdzie się w pobliżu jej pyska; w tej liczbie nie pogardzi również od czasu do czasu pokarmem roślinnym. Lecz gdy jest wygłodzona, potrafi być szczególnie zajadła i agresywna. Podobnie wściekle może zareagować wtedy, kiedy wystawi się ją na oddziaływanie czynników stresogennych. Nie do końca potwierdzone dane mówią o wielu, niekiedy zmasowanych, atakach na ludzi. W niewoli zjada ryby i ich fragmenty, krewetki, kraby, kalmary i kryla. Od czasu do czasu można podawać mrożone kurczaki i myszy. Sukcesywnie przyzwyczajana, pochłonie też wysokoproteinową paszę w granulacie, ale tę akurat karmę należy podawać z umiarem.
Hodowla w akwarium amatorskim nie jest łatwa, gdyż w grupie trzymanych ryb może dochodzić do bratobójczych okaleczeń i aktów kanibalizmu. Jest wysoce prawdopodobne, że przypadkowo ukąszona bądź skaleczona ryba skupi na sobie uwagę reszty stada i – błyskawicznie rozszarpana – zakończy swój żywot. Z podobną agresją może się spotkać najmniejszy członek grupy. A może być i tak, że z ławicy kilkunastu ryb na końcu pozostanie nam tylko największa i najsilniejsza sztuka. Jakkolwiek z wiekiem ryby się statkują i okazują większą tolerancję wewnątrzgatunkową, to w okresie tarła cechuje je silny terytorializm. Niektórzy hodowcy amerykańscy zalecają trzymanie pojedynczych sztuk w ławicy mieszanej, złożonej głównie z przedstawicieli P. nattereri, ale nie jest to widok odwzorowujący rzeczywistość biologiczną, gdyż oba taksony, choć blisko ze sobą spokrewnione, nie są spotykane razem w naturalnym biotopie.
Zalecana pojemność akwarium dla P. piraya to tysiąc i więcej litrów. Ryba jest dość tolerancyjna na parametry chemiczne typowej polskiej wody kranowej i jej hodowlę można rozpocząć przy pH 6-7,5 (w dorzeczu Rio São Francisco odczyn wody waha się od pH 4,8 do 8,7). Gatunek ten dobrze znosi twardość przekraczającą 20°dGH, natomiast temperaturę należy utrzymywać na poziomie 21-24°C i tylko nieznacznie ją podnosić na czas rozrodu (wtedy też warto obniżyć pH). Ciecz w zbiorniku należy wydajnie filtrować i napowietrzać, a także regularnie odświeżać, ponieważ w wydatny sposób poprawi to samopoczucie ryb i zmniejszy ich agresję. Niemniej, podczas prac konserwacyjnych w zbiorniku trzeba zachować spokój i ostrożność.
Najlepiej zastosować podłoże piaskowe. Do udekorowania wnętrza należy użyć korzeni, a tło i boki akwarium powinno się obsadzić kępami wytrzymałych roślin.
Zwyczaje godowe tego gatunku przypominają zachowania P. nattereri. Przebywając zazwyczaj w głębszych partiach rzeki, na miejsce złożenia ikry samica wybiera płytszą wodę o piaszczystym dnie. Po wykopaniu dołka i złożeniu jaj – pilnuje gniazda. Miejscowi rybacy, którzy mają w zwyczaju brodzić w rzece, nierzadko noszą na nogach i rękach ślady po „bliskich spotkaniach trzeciego stopnia” z czupurnymi i walecznymi samicami, strzegącymi jaj i dopiero co wylęgłego narybku. Członki ich ciał naznaczone są sierpowatymi bliznami, ewidentnymi pamiątkami po ostrych jak brzytwa zębach. W akwarium P. piraya dojrzałość płciową uzyskuje po osiągnięciu 20 cm.
Ingerencje człowieka w środowisko naturalne spowodowały znaczne przetrzebienie populacji i w chwili obecnej import tego gatunku z niektórych państw Ameryki Południowej jest zabroniony. Z tego między innymi powodu piranii tych nie kupimy w pierwszym lepszym sklepie zoologicznym, ale w niektórych firmach akwarystycznych są one dostępne na zamówienie. Zadbane i cudownie wybarwione stanowią niewątpliwą ozdobę dużych akwariów wystawowych. I jako takie znajdują wciąż rosnące grono admiratorów i pasjonatów, którzy gotowi są poświęcić im cały swój czas w domu.
Colossoma macropomum (Cuvier, 1816) – pirania paku, paku czarnopłetwy, paku czarny
C. macropomum jestjednym z dwóch gatunków określanych popularnym mianem Pacú. W międzynarodowym handlu i w językach autochtonów z interioru amazońskiego spotyka się również inne nazwy: Gamitana, Cachama, Tambaqui, Black Pacu czy Giant Pacu. Ta ostatnia nazwa wydaje się szczególnie adekwatna, gdyż C. macropomumto największa przedstawicielka rodziny Serrasalmidae na świecie. Ryba ta, oferowana często przez sprzedawców w sklepach akwarystycznych jako „malutka roślinożerna pirania”, osiąga zwykle – jako osobnik dorosły – 60-70 cm długości. Przy czym najdłuższy oficjalnie zmierzony przedstawiciel gatunku miał blisko 110 centymetrów! Niepotwierdzone źródła mówią zaś o rybie półtorametrowej długości. Masa ciała ryby może dochodzić do 40 kg (nieoficjalnie nawet do 66 kg). Ciało paku jest krępe, wysokie i silnie bocznie spłaszczone. Płetwy mają czarny lub czarniawy odcień. Pysk jest relatywnie mały, za to oczy są okrągłe i względnie duże. Ubarwienie części brzusznej zmienia się w zależności od miejsca występowania gatunku. I tak w czarnych, nasyconych związkami humusowymi, wodach Rio Negro jest znacznie ciemniejsze, niż w Amazonce, gdzie przybiera kolor złotawy.
Paku czarnopłetwy pierwotnie występował jedynie w dorzeczach Amazonki i Orinoko. Jednak ze względu na walory smakowe i odżywcze mięsa, o których już dawno temu wiedzieli Indianie, został introdukowany w wielu innych rzekach, zalewach i kanałach Ameryki Południowej, a także w Azji, Ameryce Środkowej i Nowej Gwinei. Dziś poszczególne populacje rozwijają się m.in. w Indiach, Singapurze, Malezji, na Kubie, Dominikanie, Jamajce... Niektórzy ichtiolodzy rozróżniają w związku z tym konsekwentnie formę dziką i hodowlaną.
Wbrew obiegowej opinii paku to nie „pirania roślinożerna”, lecz raczej pokarmowy oportunista (czyli zwierzę wszystkożerne), który zje wszystko, co tylko zmieści się w jego pysku. W naturze w ciągu kilku pierwszych miesięcy życia przebywa głównie na śródleśnych rozlewiskach (lasy deszczowe), odżywiając się przede wszystkim planktonem zwierzęcym (Daphnia gessneri, Moina reticulata, widłonogami itp.), krewetkami, małżoraczkami, dzikim ryżem, glonami oraz spadającymi do wody owocami, orzechami i nasionami. Zresztą i potem, podczas pory deszczowej, wpływa na obszary zalewowe, tam właśnie znajdując obfitość pokarmu. Ma tak silne szczęki, że bez problemu rozłupuje i ściera twarde łupiny i skorupy. W naturze przyczynia się do rozsiewania niektórych gatunków roślin, niestrawione nasiona wydala bowiem w wielu miejscach w praktycznie nienaruszonym stanie.
Posiada kombinację zębów – pierwsze są przystosowane do wyłapywania i odcedzania planktonu, drugie kruszą najtwardsze nawet przedmioty i, jako żywo, przypominają ludzkie trzonowce. Jeśli w warunkach akwariowych nie ma tych zębów na czym piłować – niszczy dekoracje i sprzęty zatopione w akwarium. W Palmiarni Poznańskiej stadko Pacú było utrapieniem pracowników, gdyż wielokrotnie przegryzało różne plastikowe elementy i rozczłonkowywało dobrze, zdawałoby się, zabezpieczone kable z elektrycznością. Młode można karmić codziennie – najlepiej zooplanktonem, skorupiakami, larwami owadów, ślimakami i pokarmem roślinnym (zielonym groszkiem, szpinakiem, sałatą, winogronami, pokrojonymi jabłkami oraz płatkami spiruliny). Dorosłe ryby skarmiamy rzadziej, ale kaloryczną paszą odpowiedniej wielkości: dużym granulatem, całymi brzoskwiniami, bananami, cukinią, marchwią czy – wtedy jednak podajemy pokarm raz w tygodniu – mrożonymi rybami lub kurczakami. Sadzenie roślin jest oczywiście pozbawione najmniejszego sensu, albowiem zostaną one natychmiast zjedzone. Na dekoracje nadają się tylko duże i ciężkie korzenie oraz głazy. Wszelkie przedmioty szklane (np. grzałki, termometry) należy usunąć i zastąpić urządzeniami, których nie da się ani stłuc, ani zgnieść. Zbiornik powinien być wykonany z możliwie grubego szkła, gdyż może się zdarzyć, że przestraszony i rozpędzony paku z impetem uderzy w szybę. Z drugiej strony, C. macropomum ma przyjacielski charakter i rybom podobnej wielkości nie wchodzi w drogę. Czy zatem udaje się jej bezkolizyjny wychów w zbiorniku towarzyskim z innymi umiarkowanie agresywnymi rybami, choćby niektórymi pielęgnicami i sumami? Owszem, ale tylko z takimi, których ciągła aktywność paku nie przyprawi o stres i palpitacje serca.
Odpowiednio i obficie karmiona ryba szybko przybiera na masie ciała i dotąd przestronne akwarium rychło okazuje się zbyt ciasne. Ostatecznie dla 1-3 dorosłych osobników (w naturze ryby te często pędzą żywot samotnie) zbiornik o wymiarach 320x90x90 cm jest absolutnym minimum. Za chowem C. macropomum w ogromnych akwariach wystawowych przemawia autentyczna widowiskowość gatunku, czyli fakt, iż ryba ta jest w ciągłym ruchu, żwawo przemieszczając się w wodnej toni po całym zbiorniku. Dodatkowo okazuje się długowieczna (w niewoli żyje ok. 20-25 lat) i wybitnie odporna na choroby. Może też bez uszczerbku dla zdrowia przebywać w wodzie ubogiej w składniki mineralne. Warunkiem sine qua non udanej hodowli jest natomiast zapewnienie odpowiedniej filtracji biologicznej (dobrym rozwiązaniem będą dwa lub trzy filtry kanistrowe o mocach przerobowych znacznie przekraczających wskazania producenta względem realnego litrażu akwarium). Regularne podmiany dużych ilości wody (ok. 40%) są również ze wszech miar godne polecenia. Temperatura rzędu 20°C jest wystarczająca, najlepiej wszakże utrzymywać stałą ciepłotę w granicach 22-28°C. Zarówno odczyn pH, jak i twardość wody nie są parametrami, które odgrywałyby rolę kluczową. Uważa się jednak, że zasadowość w zakresie 5,8-7,5 pH i twardość w granicach 1-15°dGH są najbardziej pożądane.
Wpuszczenie piranii latem do oczka wodnego jest obarczone ryzykiem przedostania się ryby do otwartego akwenu. A trzeba wiedzieć, że obecnie takson ten uznawany jest za gatunek inwazyjny. Ma tak duże zdolności adaptacyjne, że – za sprawą nieodpowiedzialnych akwarystów – żyje już w niektórych rejonach Stanów Zjednoczonych. Prawdopodobnie potrafi przezimować i u nas, w Polsce. Z pewnością dałby sobie radę w niezamarzających akwenach, do których cyklicznie zrzucana jest ciepła woda z elektrowni. Pod żadnym pozorem nie wolno więc piranii wprowadzać do krajowych stawów, jezior i rzek.
W 2002 roku w okolicy Szczecina odnotowano pojawienie się kilku sztuk innego gatunku z Amazonii określanego mianem Pacú – Colossoma brachypomum(Cuvier, 1818), jeszcze niedawno klasyfikowanego w odrębnym rodzaju jako Piaractus brachypomus. A we wrześniu 2012 roku odkryto grupę tych ryb w Rodanie we Francji. Pirania ta, blisko spokrewniona z omawianym tu gatunkiem, osiąga jednak skromniejsze rozmiary (najdłuższy zmierzony osobnik miał „zaledwie” 88 cm długości) i ma mniejsze znaczenie gospodarcze. Posiada silne szczęki, jest stosunkowo agresywna i jej ugryzienia potrafią być bardzo bolesne. Młode osobniki bywają zresztą nagminnie mylone z niedojrzałymi piraniami czerwonymi (P. natterreri). W akwarium C. brachypomum jest wszystkożerna i wymaga podobnych warunków środowiskowych jak jej kuzynka – przy czym woda może być nieco mocniej zakwaszona (4,8-6,8 pH). Oficjalne dane mówią, że ryba ta dożywa do 28 lat.
Myleus schomburgkii (Jardine, 1841) – pirania pasiasta
Chyba każdy się zgodzi, że M. schomburgkii jest rybą, której uroda graniczy z pięknością. W pokroju ciała i ubarwieniu ma coś szlachetnego: głowa i przednia część jej tułowiajest pomarańczowa, reszta zaś ciała połyskuje srebrzyście – przy czym na wysokości płetwy grzbietowej rozpoczyna się i biegnie do dołu dość szeroki czarny pas o nieznacznie łukowatym odchyleniu. Nic dziwnego, że pirania pasiasta to jeden z najbardziej pożądanych przedstawicieli rodziny Serrasalmidae, który okazuje się jednak gatunkiem niesłychanie trudnym do kupienia w Polsce. Wynika to z dwóch przyczyn. Po pierwsze: bodaj wszystkie dostępne w handlu egzemplarze pochodzą z odłowu – nie odnotowano dotychczas udanego rozmnożenia M. schomburgkiiw hodowli amatorskiej. A co za tym idzie – to już po drugie – cena tej ryby, czy to na giełdach zagranicznych, czy w ofercie firm zajmujących się importem, nie jest zbyt zachęcająca. Potencjalni klienci mogą być też zaskoczeni i zmyleni faktem wielości nazw, pod którymi ryba ta występuje w międzynarodowym handlu (np. Disc Pacu, Redhook, Black-ear Pacu, Disc Tetra).
Pirania pasiasta zasiedla dość licznie cieki wodne w północno-wschodniej części kontynentu południowoamerykańskiego. Występuje w dorzeczach m.in. Orinoko i Rio Nanay i spotykana jest na terenie takich krajów jak Peru, Wenezuela czy Brazylia. Ryby te cechuje nieznaczny, słabo zaznaczony dymorfizm płciowy. Samce mają bardziej od samic wydłużone płetwy grzbietową i odbytową. Ostatnia z tych płetw w przypadku „płci brzydkiej” jest w dodatku wcięta i rozczłonkowana na dwa osobne płaty.
Niewątpliwym plusem w hodowli domowej tego gatunku jest fakt, że M. schomburgkii nie osiąga aż tak imponujących rozmiarów, jak wielu innych jego kuzynówz rodziny piraniowatych. Maksymalnie wyrośnięte sztuki mierzą zwykle w akwarium nie więcej niż 14-15 cm długości (w naturze przedstawiciele tego gatunku osiągają jednak 25 cm, najdłuższy zaś zmierzony od czubka pyska do końca płetwy ogonowej osobnik miał – uwaga! – aż 42 cm). A zatem długość akwarium dla stadka tych ryb może wynosić zaledwie 120-130 cm. Aczkolwiek zbiornik o wymiarach 160x50x50cm, ustawiony na gustownej szafce, która kolorem i designem wkomponuje się idealnie w wystrój naszego pokoju mieszkalnego, będzie w sumie meblem zdecydowanie bardziej polecanym. Za trzymaniem tej ryby w domu przemawia też jej spokojny i niebojowy charakter. Z innymi gatunkami spokojnego żeru, osiągającymi nieco mniejsze od niej rozmiary, może w obrębie jednego akwarium towarzyskiego wieśćpokojową koegzystencję. Najlepiej jednak hodować przynajmniej pięć sztuk M. schomburgkii w zbiorniku jednogatunkowym.
Temperaturę wody powinniśmy utrzymywać na poziomie 23-27°C i pilnować, by twardość ogólna nie przekraczała 10°dGH (optymalne wydaje się 8°dGH). Oprócz tego, że woda musi być miękka, powinna być też nieznacznie kwaśna: przedział 5,5-7 wyznacza pożądaną wartość odczynu pH.
M. schomburgkii uchodzi za gatunek roślino- lub wszystkożerny. Przewaga pokarmów roślinnych w jadłospisie nie powinna wszakże podlegać dyskusji. Do skarmiania ryb nadają się zarówno rozkawałkowane owoce (mango, słodkie melony, nektarynki, banany, brzoskwinie), jak i warzywa (zielona sałata, cukinia, ogórek, szpinak i groszek). Nie należy się martwić, jeśli pokarm wrzucony do wody spadnie na dno, albowiem piranie pasiaste są przyzwyczajone do żerowania w strefie dennej i w poszukiwaniu jedzenia z lubością przeczesują podłoże. Sukcesywnie przyzwyczajane przez nas do pokarmu sztucznego, z czasem chętnie też zaczną pobierać wolno opadające wieloskładnikowe, mineralizowane i witaminizowane płatki i granulaty, które powinniśmy wybrać z oferty jakiejś renomowanej firmy, dlatego że muszą być one jak najwyższej jakości. Doskonałym uzupełnieniem menu są wreszcie mrożone lub żywe rozwielitki, larwy wodzieni i komarów, a także solowce. Z kolei młode ryby w nie mniejszym stopniu objadać się będą oczlikami.
Jako że w diecie tego gatunku przeważają pokarmy pochodzenia roślinnego, jedynie twarde i wyjątkowo odporne gatunki roślin mogą zostać użyte do obsady i wystroju zbiornika. Zaleca się wykorzystać gatunki porastające podwodne konstrukcje, czyli anubiasy, epifityczne paprocie z rodzaju Bolbitis i mikrozoria. Nawet jednak w takim przypadku musimy się liczyć z możliwością sporego uszczerbku w stanie flory. Alternatywą są albo podwodne dekoracje z konarów i korzeni, albo mało smaczne dla ryb rośliny pływające (Pistia stratiotes). Jeżeli zaś komuś nie odpowiada hasło „bliżej natury”, może sięgnąć do obfitej oferty firm produkujących rośliny sztuczne. Jest w czym wybierać, a efektownie wykonane dziś imitacje, dalekie od siermiężnego kiczu lat minionych, zaczynają już do złudzenia przypominać konkretne taksony opisane w ramach królestwa roślin.
Catoprion mento (Cuvier, 1819) – łuskożer
Catoprion mento, podobnie jak inni przedstawiciele podrodzinySerrasalminae, występuje w Ameryce Południowej. Niektórzy badacze kwestionują przyporządkowywanie tego taksonu do tzw. piranii właściwych, ponieważ posiada on nie jeden, lecz dwa rzędy zębów i większą niż średnio występującą u innych przedstawicieli podrodziny liczbę chromosomów. Macierzystymi rejonami występowania gatunku są dorzecza Amazonki i Orinoko, a także rzeka Essequibo i górna część basenu rzeki Paragwaj. Łuskożer spotykany jest zatem na terenie Gujany, Kolumbii, Wenezueli, Brazylii i Boliwii. Wywodząca się z greki nazwa rodzajowaCatoprion nie pozostawia żadnych złudzeń – słowo kato oznacza „dół”, natomiast prion to „piła”. Z kolei nazwa gatunkowa mento odnosi się do dużej i wykrzywionej żuchwy itłumaczona jest jako „broda” lub „podbródek”. Wreszcie zwyczajowe określenie angielskie Wimple Piranha (albo rzadziej: Kwef Piranha) jest opacznie wiązane z mrocznym średniowieczem. Właściwa etymologia wywodzi się bowiem z języka niemieckiego, w którym słowo Wimpel oznacza po prostu „sztandar”. I trzeba powiedzieć, że w pełni wyrośnięte sztuki C. mento rzeczywiście mają imponująco rozpięte płetwy grzbietowe.
Warunki środowiskowe, jakie należy zapewnić rybom w akwarium, to, po pierwsze, stała temperatura utrzymująca się w przedziale 23-26°C. Po wtóre zaś, woda o odczynie kwaśnym 5,8-6,5 pH. Niektórzy pasjonaci jeszcze bardziej ją zakwaszają, starając się, by odczyn pH oscylował w granicach 4,5-5,5. Jeszcze inni sugerują możliwość sukcesywnego przyzwyczajania gatunku do wody względnie zasadowej, ale akurat tego rodzaju eksperymentów osobiście bym nie przeprowadzał. Po trzecie, ciecz powinna być czysta biologicznie. A wreszcie po czwarte – woda ma być bardzo miękka, najlepiej od 1 do 5°dGH. Utrzymanie w stanie równowagi wszystkich tych parametrów wymaga nie lada wprawy i niemałego doświadczenia akwarystycznego. Już z powyższego wynika, że C. mento – aczkolwiek nierzadko bardzo pożądany – nie jest gatunkiem odpowiednim dla początkujących akwarystów. Nie jest to również ryba dla grzecznych panienek i sentymentalnych pięknoduchów, którym ani w głowie darwinowska walka o przetrwanie i eliminacja słabszych i gorzej przystosowanych w toku ewolucji gatunków przez organizmy silniejsze i sprawniejsze. Jeśli spojrzymy na zachowania ryby w kategoriach antropomorficznych, głównym naszym odruchem może być odrzucenie. Znany z psychologii mechanizm wyparcia, polegający na nieprzyjmowaniu do wiadomości faktów szokujących i prawd niemiłych, może stać się oto naszym udziałem – choćby wtedy, kiedy uświadomimy sobie, że C. mento potrafi wyjątkowo szybko i nieoczekiwanie podpłynąć do ofiary, po czym boleśnie ją ugryźć. Swymi monstrualnymi szczękami, wyposażonymi w podwójny garnitur zębów, zadaje najpierw cios, po czym zdziera i porywa łuskę lub fragment skóry. Z drugiej jednak strony – jest przecież coś fascynującego i pociągającego w przystosowaniu behawioralnym i wyrafinowanej specjalizacji pokarmowej tego gatunku. Albowiem polska nazwa potoczna nie kłamie – nieraz obserwowano, jak łuskożer rzeczywiście pożywia się łuskami odrywanymi z ciała innych ryb, niekiedy atakując gatunki dużo większe od siebie. Proceder wyżerania łusek i odgryzania płetw jest jednak typowy dla osobników dorosłych, w okresie wczesnego dorastania młode są mniej agresywne i konfliktowe, a co za tym idzie – możliwe okazuje się ich trzymanie w grupie innych ryb własnego gatunku. Niedojrzałe łuskożery mogą też przebywać w jednym akwarium wespół z innymi taksonami o podobnych upodobaniach troficznych i środowiskowych. Warunki do spełnienia są dwa: po pierwsze – wszystkie ryby muszą być mniej więcej tej samej wielkości, a po drugie – samo akwarium musi być odpowiednio przestronne. Jakkolwiek C. mento nie poraża osiąganymi rozmiarami, dorastając raptem do 15-16 cm długości (w akwariach wielkością graniczną okazuje się zwykle 12 cm), to w warunkach sztucznych musi mieć odpowiednio dużo miejsca do pływania. Dlaczego? Bo w naturze preferuje raczej otwartą toń wodną, przebywając w pewnym oddaleniu tak od partii brzegowych, jak i od dna. W zbyt małym zbiorniku ryby będą narażone na nieustanny stres. Z drugiej wszakże strony – C. mento często spotykany jest również w zarośniętych bagnach Mato Grosso. Z tego powodu dobrze poczuje się w zbiorniku, na którego dnie zalegać będzie warstwa liści migdałecznika morskiego, dębu lub buka, uwalniających do wody niemałą ilość garbników (jako substytutu liści można użyć olchowych szyszek). Ryby dobrze też zareagują na ciemne typy podłoża, obniżające wartość pH – można w tym celu zastosować specjalistyczny grunt akwarystyczny odwzorowujący biotop Amazonii lub renomowany substrat przeznaczony dla niektórych krewetek karłowatych. Koniecznie trzeba też zapewnić naszym podopiecznym tło strukturalne. Oprócz tego w akwarium nie powinno zabraknąć kryjówek w postaci rozgałęzionych korzeni czy grot wykonanych z żywic samoutwardzalnych. Bakopy (np. Bacopa caroliniana), limnofile (np. Limnophila aquatica), nurzańce (np. Vallisneria gigantea) i inne rośliny posadzone w kępach i skupione w rogach akwarium dopełnią reszty, zapewniając zwierzętom komfort i dobre samopoczucie. Warto też sięgnąć po epifity w rodzaju mikrozoriów i anubiasów oraz mchy, które przytroczone do dekoracji nadadzą wnętrzu zbiornika niemałe walory estetyczne. Zaleca się także rozłożyć na tafli wody kilka efektownych roślin pływających, aby maksymalnie rozproszyć wnikający w głąb zbiornika strumień światła.
Idealny pokarm dla łuskożerów, czyli dieta obfitująca w białko, wapń i inne substancje mineralne, nie musi być jakoś szczególnie urozmaicony. Najlepsze są po prostu rozmrożone i doprowadzone do temperatury pokojowej kawałki rybiego mięsa ze skórą i łuskami. Młodych przedstawicieli gatunku z powodzeniem można również skarmiać drobnymi skorupiakami i larwami owadów oraz małymi rozmrożonymi lub żywymi rybkami z własnej hodowli. Zarówno dorosłe, jak i młode łuskożery można też przyzwyczaić do spożywania rozdrobnionych krewetek i pokrojonego mięsa małży.
Dymorfizm płciowy u tego gatunku jest słabo zaznaczony i ogranicza się do tego, że samce mają wyraźniej niż płeć piękna zaokrągloną płetwę odbytową. Przyjmuje się też, że dojrzewające płciowo samice są bardziej kąśliwe od samców. Sam rozród w akwarium nie został dotychczas potwierdzony. Jeśli nie chcemy, by nasz zbiornik stał się areną walki o byt – najlepiej trzymać tylko jednego osobnika, i to w akwarium o długości minimalnej 120 cm. Jeżeli zaś zdecydujemy się na chów niewielkiego stadka – akwarium o objętości 800 l nie będzie przesadą. Należy wtedy nie tylko monitorować poziom amoniaku i azotanów w wodzie, ale w razie czego trzeba być gotowym do natychmiastowej interwencji i pełnić funkcję swoistego akwarystycznego pogotowia ratunkowego. Tak czy owak, sytuacja w akwarium na pewno nie będzie stabilna...
Myllosoma duriventre (Cuvier, 1818) – płyszczynka srebrzysta, płaszczynka
Ta silnie bocznie spłaszczona ryba ma pewne znaczenie handlowe – zarówno w lokalnym rybołówstwie w Ameryce Południowej, jak i w akwarystyce światowej. Osiąga najwyżej 25 cm długości (niektórzy specjaliści stawiają granicę na 23 cm). Nie jest więc gigantem w rodzinie piraniowatych – najpotężniejsza opisana sztuka ważyła 1 kg. Na przykładzie tego gatunku można uczyć studentów zoologii rozwojowej, czym jest allometria (to zresztą casus całego bodaj rodzaju Myllosoma, oficjalnie składającego się od 2011 roku z dwóch jeszcze taksonów – stosunkowo rzadko spotykanej, wenezuelskiej M. acanthogaster i mającej mniejsze niż płyszczynka srebrzysta znaczenie komercyjne, pasiastej M. aureum). Co do rzeczonej allometrii – podczas wzrostu zmieniają się wyraźnie proporcje ciała tej ryby. I jeśli w młodości płyszczynka srebrzysta kształtem korpusu zbliża się do dyskowców, to z biegiem czasu rośnie już głównie wzdłuż i jej ciało wyraźnie rozciąga się horyzontalnie. W atlasach i wykazach gatunków spotykana jest nierzadko pod synonimiczną nazwą Myllosoma paraguayensis (Norman 1929). Wcześniej jednak obie nazwy rezerwowano dla odrębnych gatunków, co mogło się wiązać zarówno z procesualnymi zmianami w budowie morfologicznej i anatomicznej tej ryby, jak i z różnicami w ubarwieniu wynikającymi z życia w rozmaitych siedliskach. Zazwyczaj połyskliwie srebrzysta, z ciemniejszymi – czarniawymi i/lub granatowymi – akcentami, bywa niekiedy nadzwyczaj urodziwa. Oto na srebrzystym, cętkowanym tle wyraziście mogą się odciąć ciemnolazurowe obrzeża ciała – szczególnie zaś pięknie, bo niebieskawo, potrafią się mienić pokrywy skrzelowe, grzbiet i płetwy. Natomiast sam rant płetw odbytowej i ogonowej bywa nieraz krwiście pomarańczowy. Cechą charakterystyczną gatunku jest wyraźne wcięcie w korpusie zaraz za płetwą grzbietową, a także posiadanie płetwy tłuszczowej.
Gatunek ten zasiedla ogromne połacie kontynentu południowoamerykańskiego, występując w największych dorzeczach świata. Spotykany jest w Amazonce i Orinoko wraz z dopływami oraz w dorzeczu Paragwaju-Parany. Państwa, które mogą poszczycić się posiadaniem tego taksonu w swych naturalnych biotopach, to: Peru, Brazylia, Ekwador, Kolumbia, Wenezuela, Boliwia, Paragwaj i Argentyna. Płyszczynka srebrzysta jest często spotykana w starorzeczach i jeziorach. Lubi podłoże miękkie, muliste, dlatego w akwarium zaleca się użycie piasku lub drobnego żwiru o ziarnach pozbawionych ostrych krawędzi. Ryba ta dobrze aklimatyzuje się w warunkach hodowlanych, wykazując dużą tolerancję na rozmaite parametry fizykochemiczne wody. Doskonale znosi temperaturę w zakresie 22-28°C. Odpowiedni zaś dla niej przedział zasadowości to 5,0-7,8 pH. Niektórzy hodowcy i admiratorzy w trosce o dobro swoich podopiecznych zakwaszają wodę podłożem z torfu. Jeśli chodzi o twardość ogólną, rybie można przypiąć łatkę oportunistki, M. duriventre odnajduje się bowiem zarówno w wodzie miękkiej, jak i dosyć twardej, sięgającej 16, a nawet 20°dGH. Sadzenie roślin nie ma większego sensu. Jakkolwiek jest gatunkiem wszystkożernym, gdyż nie gardzi pokarmem mięsnym (ryby, skorupiaki, owady), to jednak najchętniej zjada rośliny. Hobbyści niemal bez wyjątku traktują ją zresztą jako takson wybitnie roślinożerny. M. duriventre pływa zarówno w pobliżu dna, jak i w środkowych partiach wody. Za minimalną wielkość zbiornika dla małego stadka, złożonego z kilku sztuk, uznaje się 120 cm długości. Jednak w pełni wyrośnięte i dorosłe osobniki wymagają zbiorników odpowiednio większych. M. duriventre zalicza się do gatunków długowiecznych – jest rarytasem absolutnie wdzięcznym w hodowli i ciekawym obiektem obserwacji. Ma przyjacielskie usposobienie i łagodny charakter. Niegroźna zarówno dla swoich współbraci, jak i dla człowieka, prowadzi zdecydowanie stadny tryb życia. Należy o tym pamiętać, planując zbiornik dla M. duriventre. Czasami w akwarium bywa płochliwa, źle reagując na silne oświetlenie i jego raptowne zmiany. Wymaga szeregu urozmaiconych kryjówek. Jako element wystroju sprawdzają się zarówno wysokiej jakości tła strukturalne 3D, znakomicie odwzorowujące biotop wodny Amazonii, jak i pomysłowe aranżacje z korzeni i lignitów, a także skał i minerałów niewchodzących jednak w nadmierne reakcje chemiczne z wodą.
Ryba ta rozmnaża się stadnie, swobodnie rozrzucając ikrę w wodnej toni – przy czym na razie trudno znaleźć jakiekolwiek wiarygodne i oficjalnie potwierdzone informacje na temat udanego tarła i podchowu młodych w warunkach domowych.
Możliwa jest hodowla tej ryby z innymi nieagresywnymi przedstawicielami rodzaju Myllosoma, a także innymi roślinożercami z rodziny Serrasalmidae, wreszcie ze stosunkowo łagodnymi pielęgnicami zamieszkującymi w naturze bliźniaczo podobne biotopy.
Serrasalmus rhombeus (Linnaeus, 1766) – pirania cętkowana, pirania kropkowana
Polska nazwa zwyczajowa może być myląca, gdyż nie znajduje wielkiego uzasadnienia w morfologii zwierzęcia (nie wskazuje na cechę dystynktywną). Tym, co wydaje się znamienne dla tego taksonu, jest wyraziście ociosany, romboidalny korpus, ostro zarysowane płetwy grzbietowa i odbytowa oraz charakterystycznie, na czarno obrzeżona płetwa ogonowa. W akwariach z trudem osiąga 30-32 cm długości. Największe opisane egzemplarze żyjące w naturze mierzyły natomiast 41,5 cm i osiągały masę ciała dochodzącą do 3 kg. Niektórzy badacze, nazwijmy ich purystami lub minimalistami, utrzymują, że prawdziwy S. rhombeus występuje wyłącznie w Gujanie i sugerują, że takson ten trzeba poddać dokładniejszym badaniom i dokonać rewizji w systematyce. Większość ichtiologów przyjmuje jednak, że areał występowania wszystkich odmian tego gatunku rozciąga się od Amazonki i Orinoko wraz z dopływami – poprzez przybrzeżne cieki wodne północno-wschodniej Brazylii – aż do wschodnich i północnych rzek Gujany, a poszczególne populacje S. rhombeus – gujańskie, brazylijskie, wenezuelskie czy peruwiańskie – różnią się między sobą ubarwieniem.
Gatunek ten uznawany jest za oportunistę behawioralnego, ponieważ cechuje go duża łatwość adaptacyjna i niemała tolerancja na rozmaite parametry chemiczne wody. Dobrze czuje się nie tylko w siedliskach z miękką i czarną wodą, ale również w wodach typowo białych i dość twardych. Każdego akwarystę powinno to zachwycić – pirania cętkowana nie ma bowiem przesadnie wygórowanych wymagań co do składu chemicznego cieczy i pieczołowite uzdatnianie czy korygowanie wody kranowej w jej przypadku nie jest konieczne. A co za tym idzie – aranżowanie wnętrza zbiornika, rodzaj wystroju czy użytych dekoracji jest sprawą drugorzędną. Można wprowadzić albo skały i kamienie (wody białe), albo korzenie, gałęzie i warstwę migdałecznikowych, bukowych czy dębowych liści polegujących na dnie (wody czarne). Na tym „plusy dodatnie”, jak mówi klasyk, się kończą.
S. rhombeus należy niby do ryb bojaźliwych i nieśmiałych, ale z wiekiem poziom agresji u konkretnych osobników wzrasta. Siła zgryzu tej piranii może wydać się szokująca – według niektórych źródeł moc ugryzienia jest porównywalna z naciskiem szczęk rekina białego. W swojej ojczyźnie jest dość często łapana na rybią przynętę. Jednak karta menu tego gatunku, wyposażonego przez naturę w silne i potężne szczęki, jest znacznie bogatsza. W miejscach swojego występowania S. rhombeus poluje na ryby, małe ssaki, skorupiaki, jaszczurki, a także na chrząszcze i inne owady; nie gardzi również padliną. W akwarium należy ów fakt wziąć pod uwagę i stosować w miarę możliwości dietę urozmaiconą. Niektórzy hodowcy podają głównie serca wołowe, jednak osobiście takiego obligatoryjnego rozwiązania nie polecam. Uważam, że najlepsze są fragmenty rybie ze skórą i łuskami, mięso krabów i krewetki. Z czysto moralnego punktu widzenia wątpliwości może budzić podawanie żywych ryb (np. dużych żyworódek z własnej hodowli), ale jest to działanie na wskroś odpowiadające naturalnym potrzebom i instynktowi łowieckiemu tego gatunku. Należy przy tym pamiętać, że drapieżca ten łapczywie rzuca się na zdobycz, wyrywając kęsy i rozszarpując ofiarę. Potem drobiny pokarmu unoszą się w wodzie, generując wzrost stężenia amoniaku i azotanów. Dobre napowietrzanie wody, a przede wszystkim sprawna i wydajna filtracja stanowią więc warunek podstawowy udanego chowu.
Ryb nie należy pod byle pozorem niepokoić, np. stukać w szyby i pokrywę, nie powinno się też wykonywać gwałtownych ruchów przed frontem zbiornika. Podczas karmienia, podmian wody i odmulania dna trzeba za to zachować daleko posuniętą ostrożność, skóra na naszych dłoniach musi być pozbawiona ran i świeżych rozcięć, z których sączyłaby się krew. Przed wszelkimi zabiegami pielęgnacyjnymi we wnętrzu akwarium należy również zadbać o to, by ryby były nakarmione.
W określonych warunkach S. rhombeus może stać się niebezpieczny dla zdrowia i życia człowieka. Znane są przypadki zajadłych ataków i poważnych ugryzień choćby w Surinamie (dawna Gujana Holenderska). Sprowadzanie tej ryby z niektórych rejonów jej występowania jest dziś zabronione.
W naturze pirania cętkowana spotykana jest pojedynczo, niekiedy zaś poluje w grupach. Najczęściej wszakże widuje się ją zgrupowaną w luźnych ławicach. W niewoli należy się jednak wystrzegać trzymania więcej niż jednego osobnika – czy to młodego, czy dorosłego – w jednym akwarium. Na taki eksperyment mogą sobie pozwolić jedynie bardzo doświadczeni hodowcy. Nie jest to przecież ryba towarzyska, potrafiąca z innymi przedstawicielami własnego gatunku wieść pokojową i harmonijną egzystencję – prędzej czy później dojdzie do bratobójczej walki na wyniszczenie, polegającej na wzajemnym podgryzaniu sobie płetw i wyżeraniu łusek. W akwarium rośnie dość wolno, ale odznacza się długowiecznością – potwierdzono przypadek życia w niewoli przez 28 lat.
Metynnis hypsauchen (Müller & Troschel, 1844) – płaskobok, płaskobok tępogłowy
Wygląd płaskoboka, osiągającego 15 cm długości i charakteryzującego się pokaźną płetwą tłuszczową, potrafi skutecznie zmylić. Miałem się o tym naocznie przekonać, wpuszczając kiedyś dobraną parę okazałych tych ryb do 350-litrowego zbiornika towarzyskiego. Zamieszkiwały go m.in. dorosłe skalary wespół z pielęgniczkami Agassiza i „ramirezami”. Blady strach padł teraz na zasiedziałych i zgodnie do tej pory koegzystujących mieszkańców. Przez pierwszy tydzień zadomowione od dawna ryby kryły się po kątach, a srebrzyste cielska, uprawiając swoiste pływanie synchroniczne, sunąc „ramię w ramię” od krańca do krańca akwarium, tam i z powrotem, w górę i w dół, wyraźnie dominowały. Niby same bojaźliwe, łapczywie się jednak rzucały na podawany pokarm, a w przerwach między posiłkami podskubywały szczególnie cenne okazy flory. Z czasem zbiornik został niemal doszczętnie ogołocony – płaskoboki pozostawiły tylko najwyraźniej niesmaczne, ich zdaniem, kryptokoryny.
Za ten stan swoistego terroru psychologicznego w akwarium odpowiadała, jak się zdaje, pamięć genetyczna u gatunków o łagodnym usposobieniu, czyli wdrukowany jeszcze u pokoleń ryb żyjących na wolności atawistyczny lęk przed krwiożerczymi przedstawicielami podrodziny Serrasalminae. Bo nie da się ukryć, że płaskobok tępogłowy posiada charakterystyczny dla piraniowatych pokrój ciała i mocno zbudowaną szczękę, którą potrafi – przypadkowo, bo przypadkowo, ale jednak – boleśnie ukąsić. Niemniej, poza sporadycznymi incydentami, jest to ryba absolutnie łagodna, towarzyska, ławicowa oraz... wybitnie roślinożerna. Jakkolwiek w akwarium idzie po linii najmniejszego oporu, zajada się praktycznie wszystkim, co tylko podamy – pokarmem w płatkach i granulkach, suszonym planktonem i liofilizowanymi larwami owadów, mrożonkami i żywymi dafniami, solowcami, krewetkami czy krylem – to nie należy zapominać o diecie prawdziwie wegetariańskiej, czyli o sałacie, cukinii, ogórku, zielonym groszku, jak również o pozbawionych goryczy, miękkich pędach roślin wodnych. Płaskobok lubi swobodę i sporo wolnej przestrzeni. Żwawo porusza się zwłaszcza w środkowych i podpowierzchniowych partiach wody. W naturze spotykany jest w akwenach Brazylii, Boliwii, Peru, Wenezueli i Gujany. Akwarium dla stadka złożonego z pięciu-sześciu osobników musi mieć przynajmniej 150 cm długości i 50 cm szerokości. Lokum należy też zmyślnie i przestronnie urządzić. Dekoracje w postaci korzeni i lignitów, a także pływających piscji (Pistia stratiotes) ze zwisającymi w dół i rozgałęziającymi się korzeniami stworzą idealny klimat w zbiorniku z grupą tych ryb. Zaleca się też zastosowanie ciemnego podłoża. M. hypsauchen preferuje wodę miękką od 5 do 10°dGH, a jej odczyn powinien się mieścić w przedziale od 5,8 do 7,0 pH. Nie wolno dopuszczać do dużego stężenia toksycznych związku azotowych – unikniemy tego, montując wydajny system filtracyjny i dokonując regularnych podmian wody. Pokrętło grzałki z termostatem winniśmy wyskalować między 23°C a 27°C. Jedynie na czas tarła, inkubacji ikry i wylęgu młodych temperaturę warto podnieść o jeden, dwa stopnie (do 28°C). Tarlaki powinny przebywać w obszernym zbiorniku z wodą kwaśną, bogatą w garbniki i związki humusowe. Nasycenie nimi osiągniemy dzięki liściom i szyszkom położonym na dnie zbiornika lub przepuszczaniu wody przez warstwę substratu torfowego w filtrze (ewentualnie można skorzystać z gotowych specyfików rekomendowanych przez doświadczonych producentów akwarystycznych). Dymorfizm płciowy sprowadza się do tego, że samce, w odróżnieniu od samic, mają dłuższą płetwę odbytową, która na dodatek jest różowawo zabarwiona. W okresie poprzedzającym tarło dobrze jest także nieco przyciemnić zbiornik, a potem stopniowo zwiększać natężenie światła. M. hypsauchen najchętniej wyciera się w stadzie. Gotowe do rozrodu samce wyraźnie ciemnieją – zwłaszcza w okolicach płetwy odbytowej, ogonowej i grzbietowej. Ikra – w liczbie ziaren dochodzącej do dwóch tysięcy od jednej samicy – składana jest albo wśród pierzastych liści kabomby (Cabomba spp.) i wywłócznika (Myriophyllum spp.), albo w plątaninie korzeni roślin pływających, albo po prostu jest ona luźno rozsiewana w toni wodnej. Rodzice zwykle nie zwracają uwagi na jaja, które wkrótce po złożeniu opadają na dno. Niektórzy hodowcy radzą wtedy odłowić tarlaki, inni pragną ujrzeć sielski obrazek przedstawiający opiekę rodziców nad potomstwem. Tak czy inaczej, wylęg larw następuje z reguły po trzech-czterech dniach. Młode karmimy początkowo fito- i zooplanktonem. Ich wychów nie sprawia większych kłopotów.
Epitet obecny w drugim członie najczęściej używanej polskiej nazwy zwyczajowej („tępogłowy”) sugeruje, że ryba ta jest pozbawiona wszelkiej inteligencji. Znacznie trafniejsze wydaje się zatem określenie, które, jak dotąd, szerzej się nie przyjęło – płaskobok ozdobny.
Opublikowano drukiem w Zeszycie Akwarystycznym nr 11/2012 (35)